Joanna Skwierczyńska czyli @soberpolishgirl© Licencjodawca

"To było moje osobiste dno"

Katarzyna Krupka
Katarzyna Krupka
3 kwietnia 2023

Joanna Skwierczyńska po raz pierwszy sięgnęła po alkohol, gdy miała niecałe 13 lat. Była wówczas w pierwszej klasie gimnazjum. Ostatni raz sięgnęła po alkohol 26 listopada 2019 roku, była tuż przed trzydziestką i zakończyła wtedy jedenastodniowy alkoholowy ciąg.

Dziś jest inspiracją i ogromnym wsparciem dla Polek mieszkających w różnych zakątkach świata. Jej konto na Instagramie @soberpolishgirl to jak sama przyznaje – marzenie, które zrodziło się w ośrodku leczenia uzależnień. Asia prowadzi też kanał na YouTubie, gdzie m.in. dzieli się praktycznymi wskazówkami, jak zerwać z nałogiem.

Katarzyna Krupka: Co ci dawało picie?

Joanna Skwierczyńska: Moje picie wyglądało inaczej na różnych jego etapach. Zaczęło się od wódki przed dyskoteką szkolną wypitej w pobliskim lasku z rówieśnikami. Od tamtej pory w czasach gimnazjum coraz częściej w chwilach wolnych od szkoły towarzyszyły nam piwa albo tanie wina, bo były tanie i ''klepały''. Nie było ważne, że od samego umoczenia ust ledwo co powstrzymywaliśmy odruch wymiotny.

Alkoholu używałam w celu zaspokojenia pewnych potrzeb i zmiany nastroju. Z początku była to potrzeba akceptacji. Dosyć szybko zorientowałam się, że alkohol pozornie pomaga mi przełamać wstyd i lęk, jakie towarzyszyły mi przy zawieraniu nowych znajomości. Dodawał pewności siebie, aby w późniejszych latach całkowicie mi ją odebrać. Piłam gdy byłam zła, piłam, gdy czułam smutek, rozczarowanie, ale również radość, bo chciałam ją rozkręcić jeszcze bardziej, by urosła do ekscytacji, euforii.

Od najmłodszych lat uczyłam się, że podniosłe chwile należy ''opić''. Czyli z jednej strony niektóre emocje chciałam zagłuszyć, inne z kolei chciałam przeżywać bardziej, mocniej.

Tak naprawdę alkohol był odpowiedzią na wszystko, co mnie spotykało, na każdy możliwy stan emocjonalny. Łagodził stres wynikający z przepracowania i usilnych prób poskładania rzeczywistości, w której ''nabroiłam'', będąc pod wpływem. Koił chwilowo ból, pozwalał zapomnieć na moment o tym, co trudne i niewygodne.

Moje życie w pewnym momencie zaczęło przeciekać mi przez palce. I to był moment, w którym nie było już wokół mnie gromadki osób, bo od kilku lat piłam już sama. A co? Wino, a potem wkraczając już w fazę chroniczną uzależnienia, powróciłam do piwa, bo miałam takie pozorne przeświadczenie, że po piwie mogę bardziej kontrolować stan swojego upojenia.

Po zerwaniu z nałogiem Asia odzyskała pewność siebie
Po zerwaniu z nałogiem Asia odzyskała pewność siebie© Licencjodawca

Katarzyna Krupka: Kac był bolesny?

Joanna Skwierczyńska: Bałam się spojrzeć w lustro, bałam się spojrzeć w telefon (jeśli był, bo lista zgubionych i zniszczonych rzeczy jest długa). Czułam ogromny wstyd i lęk, ale także fizyczne objawy zespołu abstynencyjnego były nie do zniesienia.

Katarzyna Krupka: Bliscy nie zauważali, że masz problem z alkoholem, a może to bardzo starannie ukrywałaś?

Joanna Skwierczyńska: Starałam się ukrywać, ale na pewnym etapie, kiedy któryś raz z rzędu bełkoczącym głosem przekładasz wizytę w domu rodzinnym, staje się to trudne. Część bliskich wiedziała. Chcieli pomóc, ale nie posiadali w tym zakresie wiedzy i narzędzi.

Rodziny osób uzależnionych często nie zdają sobie sprawy, że pomimo dobrych intencji, niekiedy wzmacniają w osobie uzależnionej mechanizmy choroby.

Poza tym, nie da się pomóc osobie uzależnionej, dopóki w niej samej nie zrodzi się wewnętrzna potrzeba zmiany.

Katarzyna Krupka: Zdarzały ci się ''urwane filmy''?

Joanna Skwierczyńska: Swoją pierwszą ''przygodę'' z alkoholem zaczęłam od urwanego filmu. Wypiłam za dużo. Mój młody organizm nie poradził sobie z dawką alkoholu. Obudziłam się w szpitalu po płukaniu żołądka. Potem, wraz z rozwojem mojego uzależnienia, urwane filmy pojawiały się coraz częściej. Nie pamiętałam pewnych rozmów, składanych obietnic, nie pamiętałam poszczególnych epizodów imprezy, powrotów do domu.

Katarzyna Krupka: A z tych sytuacji, które pamiętasz, która była najgorsza?

Joanna Skwierczyńska: Na studiach dorabiałam, statystując. Pojawiłam się na planie zdjęciowym reklamy totalnie na rauszu - prosto z imprezy, w tych samych ciuchach, w porwanych rajstopach. Dopiero niedawno przypomniała mi o tym znajoma z uczelni, która widziała mnie tam w strasznym stanie. Wróciły koszmarne wspomnienia. Uczucie wstydu, odrazy do siebie.

Teraz jest mi smutno, gdy sobie przypomnę każdą chwilę, kiedy zamiast czasu z bliskimi – wybierałam alkohol, moją złość, jaka mi towarzyszyła, kiedy partner wrócił odrobinę wcześniej z pracy, odbierając mi tym samym komfort picia.

Przypomina mi to o wielkim zniewoleniu przez nałóg, który rządził moim życiem i dyktował wybory, jakich dokonywałam.

Asia chce pomóc uzależnionym Polkom
Asia chce pomóc uzależnionym Polkom© Licencjodawca

Katarzyna Krupka: Ale alkohol wpływał nie tylko na twoje zdrowie psychiczne, ale wyniszczał cię również fizycznie.

Joanna Skwierczyńska: To prawda. Byłam bliska utraty rozumu. Na zespołach abstynencyjnych towarzyszyły mi omamy, urojenia, paranoje. Jestem pewna, że jeśli nie przerwałabym tego koszmaru w porę, konieczne byłoby leczenie psychiatryczne. Jeśli chodzi o zdrowie fizyczne – ja praktycznie cały czas funkcjonowałam na kacu.

Katarzyna Krupka: Musiałaś dotknąć dna, aby znów zacząć żyć?

Joanna Skwierczyńska: Utrata godności, niemożność spojrzenia w lustro. To było moje osobiste dno. Nie izby wytrzeźwień, nie konsekwencje finansowe, nie rozstania z mężczyznami, których za wszelką cenę chciałam przy sobie zatrzymać, bo bałam się samotności.

Kace moralne były nie do zniesienia, a ja widziałam wtedy już tylko dwie drogi: albo pogrążę się jeszcze bardziej, uciekając przed życiem, albo skupię się na pragnieniu lepszego życia, którego rozpaczliwie potrzebowałam. Wybrałam to drugie.

Katarzyna Krupka: Czego się najbardziej bałaś, kiedy uświadomiłaś sobie, że jesteś uzależniona?

Joanna Skwierczyńska: Nie wyobrażałam sobie mojego studenckiego życia bez imprez. Przerażało mnie, jak będę radzić sobie, gdy mnie coś zdenerwuje, gdy poczuję zawód, smutek. Alkohol był przecież odpowiedzią na wszystko, co mnie spotykało w życiu. Stał się częścią mojej osobowości.

Katarzyna Krupka: A dziś brakuje ci alkoholu lub czegoś związanego z życiem na rauszu?

Joanna Skwierczyńska: Na pewno trochę zazdroszczę osobom, które potrafią skończyć na jednym drinku. Ja nie potrafię, bo za bardzo ''kocham'' mocne uderzenie i jest już we mnie na to pełna akceptacja. Bezpowrotnie utraciłam kontrolę nad ilością i długością spożywania. Znając mechanizmy choroby, zamiast skupiać się na tym, czego mi brakuje – doceniam wszystko to, co zyskuję trzeźwiejąc.

Podczas trzech ostatnich lat dokonałam więcej niż przez całe swoje dotychczasowe życie - wreszcie konsekwentnie realizuję swoje plany i marzenia, więc chyba nie ma czego żałować, prawda?

Katarzyna Krupka: Co jest najtrudniejsze w byciu trzeźwym?

Joanna Skwierczyńska: Branie odpowiedzialności za swoje życie: czyny i podejmowane decyzje. Wcześniej zrzucałam je na niesprawiedliwość tego świata, na kaca, na wredną menadżerkę. Dzisiaj to ja jestem sobie sterem, żeglarzem i okrętem. I to jest właśnie w trzeźwieniu piękne, ale dla osoby, która od tej odpowiedzialności wiecznie uciekała – może na początku wydawać się trudne.

Katarzyna Krupka: Co daje ci siłę, by żyć na trzeźwo?

Joanna Skwierczyńska: Sukcesy moich podopiecznych, wspaniałych kobiet, które chętnie się ze mną nimi dzielą. Ile to łez wzruszenia serwują mi każdego dnia moje obserwatorki! Czuję się wtedy potrzebna. Wierzę w wartość i sens swojej pracy. Mam cel, a ten cel jest dla mnie niesamowitą motywacją do tego, aby dalej trzeźwieć.

Moje marzenia i ambicje, których mam sporo. Mam takie poczucie odpowiedzialności za pielęgnowanie swojego potencjału, który wcześniej zaniedbałam.

Świadomość tego, kim jestem i po co jestem na tym świecie, sprawia, że nie czuję się już zagubiona. Stąd czerpię swoją siłę.

Katarzyna Krupka: Boisz się, że możesz znowu zacząć pić?

Joanna Skwierczyńska: Już nie. Ale ten lęk jest bardzo naturalną emocją, która towarzyszy nam na początku drogi. Dlaczego zatem boimy się potknięcia? Na wczesnym etapie abstynencji nie ufamy jeszcze sobie. No bo, jak tu sobie ufać, skoro dziesiątki razy łamałyśmy obietnice? Dane sobie, innym...

W miarę trzeźwienia odbudowujemy zaufanie do siebie. Nabieramy pewności. Zaczynamy w siebie wierzyć. Zdaję sobie sprawę ze swoich słabości. Wiem, że alkoholizm to podstępna choroba, ale mam narzędzia i w trudniejszych chwilach - nie waham się ich użyć.

Katarzyna Krupka: Uzależnienie od alkoholu wśród kobiet wygląda inaczej niż u mężczyzn. Polki niechętnie mówią o alkoholizmie, zwłaszcza swoim. Wstydzą się nie tylko przyznać, że mają problem, ale też szukać pomocy. Ty chcesz im pomóc.

Joanna Skwierczyńska: Już za chwilę będę mogła się pochwalić tytułem Recovery Coach Professional. To specjalista, który towarzyszy osobie uzależnionej na jej drodze do zdrowienia. Szkolę się u najlepszych. CCAR – wykształciło pod swoimi skrzydłami ponad 80 000 recovery coachów na całym świecie. Jestem dumna, że mogę reprezentować w tym obszarze Polskę.

Mam misję dostarczać Polkom jeszcze więcej wartości i rozwiązań, które mogą przyczynić się do zmiany ich położenia. Do tego, aby o siebie zawalczyły. Zasługują na to jak nikt inny. W każdej z nas drzemie uśpiony potencjał. Nie każda natomiast w to wierzy, nie wspominając już o możliwości odnalezienia go w sobie. Bo jak odnaleźć w sobie coś, jeśli mamy wciąż zamknięte oczy i odbieramy rzeczywistość przez pryzmat zniekształconych myśli i emocji?

Chcę i życzę tego, by każda kobieta zadbała o swój diament, a rozbłyśnie najpiękniejszym blaskiem, który ma szansę stać się konkurencją dla samego Tifanny'ego!

Źródło artykułu:WP abcZdrowie