Zrezygnowała z alkoholu na miesiąc. Ten efekt ją zaskoczył
Postanowiłam podjąć wyzwanie i na miesiąc całkowicie odstawić alkohol. Pierwsze efekty zauważyłam bardzo szybko, a jeden z nich szczególnie mnie zaskoczył.
Zrezygnuj z alkoholu, zyskaj zdrowie
Według szacunków Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) alkohol przyczynia się do śmierci trzech milionów osób na całym świecie, w samej Europie – to około 2545 zgonów każdego dnia. Alkohol zwiększa ryzyko chorób układu sercowo-naczyniowego, wpływa negatywnie na układ nerwowy i układ odpornościowy, jego konsumpcja została powiązana z siedmioma rodzajami nowotworów, m.in. rakiem piersi, krtani i przełyku, wątroby czy jelita grubego.
Długoterminowe korzyści płynące z eliminacji alkoholu z życia są zatem niezaprzeczalne, ale nie są jedyne. Badania przeprowadzone przez dra Richarda de Vissera z Uniwersytetu w Sussex ujawniły szereg benefitów, które pojawiają się już w pierwszym miesiącu abstynencji. Uczestnicy ankiety po czterech tygodniach bez alkoholu notowali lepszy stan skóry, poprawę jakości snu, większą energię, a lepsze samopoczucie psychiczne deklarowało aż 93 proc. uczestników.
Czy i ja zauważę efekty? Nad tym się zastanawiałam, podejmując wyzwanie, choć początkowo wcale nie uważałam tego za wyzwanie...
Oszczędność dla kieszeni, ratunek dla wątroby
Szybko zrewidowałam swoje poglądy, bo już pierwszego dnia bez alkoholu spotkałam się z brakiem zrozumienia. "Z pustą butelką na rozumy się pozamieniałaś?" – to jeden z uszczypliwych komentarzy, który utkwił mi w pamięci.
Jednocześnie to spotkania towarzyskie sprawiały, że abstynencja była trudna. Każdorazowo musiałam się tłumaczyć, dlaczego to robię, wplatając w wywód informacje o szkodliwości alkoholu. Zniechęcające było też szukanie alternatyw dla alkoholu w sytuacjach, w których zazwyczaj po alkohol, nawet w mikroskopijnych ilościach, sięgamy.
Szybko jednak zauważyłam, że za brakiem kieliszka w parze idzie coś jeszcze - znacznie lepsze samopoczucie fizyczne i nie chodzi tylko o kaca. Ból głowy, bóle brzucha i zmęczenie to trzy filary syndromu następnego dnia. Na przestrzeni całego miesiąca ból głowy dokuczał mi kilka razy i związany był ze zmianą pogody. Nie miałam ani razu niestrawności związanej z nadmiarem procentów albo nadmiarem towarzyszących mu przekąsek. Nie miałam za sobą ani jednej nieprzespanej nocy w związku z suto zakrapianą imprezą.
Jest coś jeszcze – niemal wcale nie musiałam sięgać po leki przeciwbólowe z kategorii NLPZ. Brak alkoholu i farmaceutyków oznacza jedno: wątroba miała zdecydowanie mniej wyzwań.
Trzustka mogła odetchnąć z ulgą
Niektórym alkohol wyjątkowo nie służy i w tej grupie na pewno znajdują diabetycy, osoby mające insulinooporność czy hiperinsulinemię. Należę do tego grona osób i bardzo dobrze wiem, że źle zbilansowane posiłki, niewłaściwe pory jedzenia czy sięganie po alkohol negatywnie odbijają się na gospodarce węglowodanowej. Nic dziwnego, potrzeba od 12 do nawet 24 godzin po wypiciu ostatniego kieliszka, by poziom glukozy we krwi się ustabilizował.
W moim przypadku spożycie alkoholu i zwiększone łaknienie szły w parze z szybkim przybieraniem na wadze czy pojawianiem się obrzęków. Już jedna lampka wina uruchamiała wyrzut insuliny, a potem gwałtowny spadek glukozy objawiający się drżeniem dłoni, dużym osłabieniem – hipoglikemią.
Nie musiałam się o to martwić, bo poza dbaniem o zbilansowaną dietę, nie pozwalałam sobie na alkohol czy dietetyczne grzeszki, które często mu towarzyszyły.
Dużej różnicy na wadze nie zauważyłam – kilogram lub dwa, ale doskonale to czułam, zakładając ubrania. Trzy litry piwa lub sześć kieliszków wina tygodniowo to nawet ponad 1000 kcal, czyli równowartość trzech paczek chipsów. Jeśli doliczyć do tego przekąski czy posiłki pojawiające się przy alkoholu, to okazuje się, że całkiem sporo zaoszczędziłam. Z ulgą odetchnęła nie tylko trzustka, ale i żołądek oraz wątroba.
Problemy skórne? O tym mogłam zapomnieć
Stabilna gospodarka węglowodanowa to lawina różnych reakcji organizmu – zmniejszyły się moje problemy z wypadaniem włosów, ale też poprawił stan cery.
Sześć kieliszków wina prowadzi do odwodnienia oznaczającego utratę aż 19-24 szklanek wody. Eliminacja alkoholu to zatem lepsze nawodnienie organizmu i nawilżenie skóry. Czy zauważyłam różnicę w kolorycie lub poziomie napięcia skóry przez miesiąc? Nie do końca, choć pewnie dlatego, że dbam o to, by wypijać ok. dwa litry płynów dziennie.
Za to pozbyłam się jednego problemu – okazjonalnych zmian skórnych. Te wyskakiwały nawet po wspomnianej lampce wina, w przypadku mocniejszych trunków - następnego dnia moja skóra była również poszarzała. W tym miesiącu nie miałam tego problemu oczywiście ani razu.
Uczestnicy ankiety dra de Vissera byli zaskakująco zgodni w jednym – aż 71 proc. stwierdziło, że nie potrzebuje alkoholu do zabawy. A ja pójdę o krok dalej, stwierdzając, że alkohol w ogóle w życiu nie jest potrzebny. Czy to znaczy, że wraz z ostatnim dniem grudnia 2022 roku sięgnęłam po ostatni w życiu kieliszek? Oczywiście, że nie, ale po tym miesiącu mam pewność, że gdyby tak było, to nic bym nie straciła.